Strona główna | Mapa serwisu | English version
Nomay 2006
Gry ze Star Wars > KotOR

KotOR
Lokalizacja Star Wars: Knights of the Old Republic jest wydarzeniem bez precedensu. I to nie dlatego, że lokalizowany jest jeden z najlepszych cRPG ostatnich lat, ani też z powodu samego rozmiaru wykonanej przez tłumaczy pracy. Wyjątkowe w tej całej sprawie jest to, że są to Gwiezdne Wojny. Na rynku polskim było już kilkanaście tytułów nawiązujących do tego universum, nie mówiąc o całej masie innych gier wydanych przez LEM, a pochodzących ze stajni LucasArts. I żadna nie była lokalizowana. Produkty spod znaku Star Wars po prostu nie mogły być przekładane na polski, i już. KOTOR jest pierwszym takim przypadkiem - LucasArts łaskawie wydało zgodę na przygotowanie wersji polskiej w styczniu tego roku i po miesiącu przygotowań tłumacze zasiedli do wiekopomnego dzieła.

Takiej lokalizacji jeszcze w naszym kraju nie było. Owszem, CD Projekt robił polskie wersje wielkich gier RPG, i to bardzo dobre polskie wersje, ale ten przypadek różnił się od innych. Gwiezdne Wojny to już prawie instytucja. Tysiące zagorzałych fanów, filmy, książki, komiksy – to wszystko trzeba było brać pod uwagę w trakcie przygotowywania lokalizacji. Zespół tłumaczy musiał przekopać się przez wszystkie dostępne w języku naszym materiały dotyczące Star Wars i z nich wyłonić jeden, w miarę spójny obraz. Najgorsze było to, że różnych tłumaczeń i wersji Gwiezdnych Wojen, a co za tym idzie nazewnictwa, była cała masa – inne w książkach, inne w komiksach, inne jeszcze w filmach, nie mówiąc już o grze fabularnej osadzonej w świecie stworzonym przez Lucasa. I które z nich wybrać? Do którego gracze i fani są najbardziej przyzwyczajeni, które będzie najwłaściwsze. Wbrew pozorom nie jest to taka prosta sprawa. Nawet taki blaster może być nie lada kłopotem – w jednej wersji to laser, w innej miotacz, w jeszcze innej tak samo jak w oryginale – blaster. I co będzie najlepsze? Tutaj akurat zespół tłumaczy postanowił pozostawić blaster, ale w innych przypadkach... Problem w tym, że Gwiezdne Wojny obfitują w neologizmy, nazwy i określenia wymyślone przez Lucasa i nie mające odpowiedników w języku polskim – chłopaki od lokalizacji musieli więc codziennie zmagać się z takimi zagadnieniami jak choćby „datapad”. Jak to przetłumaczyć, hę? Po burzliwej dyskusji na forum, które LEM założył specjalnie dla grupy tłumaczącej, by sobie mogli nawzajem powiedzieć co myślą o pomysłach pozostałych, i dlaczego są do d***, zdecydowano się na kompromis – „cyfronotes”. Brzmi dziwnie, ale dla widowni anglojęzycznej „datapad” też swojsko nie wyglądał, nie? Takich kwestii podnoszono codziennie z dziesięć, i gdyby nie pomoc fanatyków Star Wars z fanklubów (między innymi warszawskiego Bastionu), wiele z nich mogłoby spowodować rozlew krwi. To był naprawdę ciężki miesiąc dla zespołu „translatorów” – od rana do wieczora praca, z przerwami na czynności fizjologiczne i posiłki spożywane przed monitorami, i do tego jeszcze te nerwy i spory...

A jak to wyszło? Jak dla mnie – bardzo dobrze pod względem merytorycznym, i w miarę dobrze jeżeli chodzi o stylistykę, gramatykę i układ zdań. W wielu miejscach nie tłumaczono słowo w słowo, ale starano się uchwycić myśl i przekazać ją po naszemu tak, by nie brzmiało to jakoś głupio. W kilku innych momentach jednak zauważyłem niestety, że tłumacze trzymając się zbyt mocno oryginału trochę zepsuli styl zdania polskiego – na szczęście to się nie trafia zbyt często. Pewnym problemem są także powtórzenia – nie przeszkadzają, ale jakiś purysta mógłby się przyczepić, że nie użyto synonimów tam gdzie powinno się to zrobić. Przydałaby się w tych kilku miejscach jakaś profesjonalna korekta polonistyczna...Na początku nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że głos jest angielski, a napisy polskie, i gubiłem się trochę wprowadzając do mózgu dwa razy tę samą informację - raz uszami, raz oczami. Ale bardzo szybko przestało mi to przeszkadzać – po prostu skupiałem się na napisach, od czasu do czasu tylko kontrolując, czy wszystko pasuje i czy jest dobrze przetłumaczone. I było. Największym problemem z lokalizacjami jest ich „dziwność”. Wiecie o co mi chodzi, nie? Gdy już się miało do czynienia z wersją angielską i drugi raz podchodzi się do polskiej, to ma się wrażenie, że coś jest nie tak, że coś nie pasuje, że coś jest źle. Wyjątki się zdarzają od tej reguły, ale prawie wszystkie które przychodzą mi do głowy dotyczą filmów animowanych w stylu Shreka czy Epoki Lodowcowej - z grami jest ciężej. I na całe szczęście takiego poczucia „dziwności” w tym przypadku nie doświadczyłem. KOTOR po polsku brzmi (a właściwie wygląda) tak samo dobrze jak po angielsku, a nawet wydaje się, że lepiej. Ta „lepiejowatość” jest czysto subiektywna, i prawdopodobnie związana z tym, że grając już drugi raz i znając fabułę, mogłem lepiej wychwycić aluzje i różne wtręty trafiające się na początku gry, a zrozumiałe dopiero po jej przejściu.

Oczywiście, kwestia tego czy lepsza jest wersja ENG czy PL jest czysto akademicka dla osób, które ni w ząb nie kumają języka Szekspira. Dla nich dopiero teraz gra jest zrozumiała, a do tego nic nie tracą z jej walorów dzięki temu, że lokalizacja jest filmowa, czyli dotyczy tylko napisów. Wątpię czy LEM byłoby stać na zatrudnienie tak profesjonalnego zespołu aktorów, który podłożyłby głosy pod postacie z takim samym zaangażowaniem, uczuciem i perfekcją, jak zrobili to aktorzy z BioWare. Wątpię zresztą, czy w Polsce taki zespół by się znalazł, chyba że zatrudniono by Stuhra, Ferencego, Malajkata czy innego Żebrowskiego...

Zauważyliście przypadkiem, że nie wspomniałem ani słowa o samej grze? Bo i po co. Mamy już recenzję, a to jest tekst o wersji polskiej, która właśnie polskim językiem różni się od oryginału i niczym innym. Jeżeli więc nie macie pojęcia, co to jest ten KOTOR, jeszcze go nie macie i nie wiecie dlaczego mieć powinniście, to zajrzyjcie proszę do naszych zachwytów nad wersją angielską.

I na koniec mam takie pytanie do LEM, małe i nieznaczące pytanie. Czy w przyszłości gry ze świata Gwiezdnych Wojen będą lokalizowane od razu? Konkretnie zaś chodzi mi o KOTOR 2 - głupio by było znowu wypuszczać go w dwóch wersjach, skoro potrafi się zrobić tak profesjonalną, bezbłędną i trzymającą klimat lokalizację, która na skali pomiędzy pięknym i wiernym przekładem mieści się gdzieś pośrodku, z lekkim przechyłem w stronę wierności...

Ocena ogólna: 9.6
Moja ocena: ??.??


Copyright by Nomay™ 2006